Trzej Królowie dotarli już nie do wsi – ale części miasta Zielona Góra – do Zawady. Warto było tyle czekać. Z uśmiechem śledziło się losy biblijnej pary (Marii i Józefa) w tegorocznych Jasełkach. Łączyły humor z powagą, teraźniejszość z przeszłością. To, co stare, niezmienne i trwałe z nowym, niespodziewanym. W scenariusz bowiem wplecione zostały elementy scenografii współczesnej: plastikowe karabiny pasterzy i okulary przeciwsłoneczne.
Warto było czekać i po to, aby ujrzeć zwiewne anioły w białej sukience zwiastujące narodzenie Jezusa. Te role zagrały Agnieszka Cabel i Oliwia Wąsik. Z wrodzoną lekkością poruszały się po scenie, a ich subtelny głosy zapowiadał nadejście ważnego wydarzenia.
Przedstawienie rozpoczęło się od spotkania trzech diabłów. Jeden z nich zabiegał o otrzymanie rogów. W rolę tą wcielił się uczeń klasy szóstej Kacper Mizioch, który zaskoczył wszystkich ładną dykcją i tempem wypowiedzi.
O talencie aktorskim Oliwii Sanockiej i Anny Barskiej słyszeliśmy wszyscy i wielokrotnie mieliśmy okazję się o nim przekonać . I choć dziewczęta zagrały antagonistyczne role, to w tym przedstawieniu dały mistrzowski popis.
Innym odkryciem była Daria Mizioch odgrywająca rolę „pomocy” na dworze króla Heroda. Ta nieśmiała na co dzień osoba, pokazała, kto tak naprawdę rządzi na dworze bezwzględnego króla.
Obok Trzech Króli do Betlejem zmierzali również pasterze. W role te wcielili się : Bartosz Krakowiak, Dawid Pierucki i Julia Jakiel. Jak się przekonaliśmy w dalszej części przedstawienia „uzbrojeni po zęby w zabawkowe karabiny maszynowe” byli gotowi broni pary bożej.
Na koniec trzeba powiedzieć, że wszyscy uczniowie z wielkim zaangażowaniem zagrali swoje role, pokonali strach „wielkiej sceny” Sali Wiejskiej i z wielką przyjemnością ich się słuchało. Przedstawienie trwało prawie godzinę, ale jego upływu w ogóle się nie odczuwało. Całość zwieńczyła pieśń we wspólnym wykonaniu Pani Katarzyny Konsur – reżyser przedstawienia i Pana Michała Rucińskiego – twórcy oprawy muzycznej.
A dokąd w dalszą drogę wyruszyli Trzej Królowie? Dowiemy się za kilka miesięcy.
Ewa Kaczmarek